Są w życiu takie momenty, że czujesz się jak samotny wilk. Działasz na własną rękę. Wiesz, że to, co robisz, ma sens. Co więcej – widzisz też, że inni funkcjonują podobnie. A jednak każdy z tych wilków żyje w oderwaniu od innych. I tęskni za watahą. To właśnie stado jest najlepszym sposobem na życie. Samotne wilki są skazane na wymarcie. Dlaczego w takim razie nie wiążą się w watahę?
W swoim życiu takie historie przeżywałem już kilka razy. Kiedy kilkanaście lat temu zaczynałem biegać, polskie środowisko biegaczy dopiero raczkowało. W okolicy, w której mieszkałem podobnego zapaleńca spotykałem raz na dwa tygodnie. Istniało jedno forum dyskusyjne skupiające ludzi z całej Polski, ale znaliśmy się tylko z nicków. W końcu środowisko się zebrało, założyło fundację i przejęło podupadający Maraton Warszawski. W 2001 roku 42-kilometrowa trasa została wytyczona po ścieżkach Ogrodu Saskiego. Bieg ukończyło 311 osób. Dziś Maraton Warszawski jest największą tego typu imprezą w Polsce, co roku patronatem obejmuje ją urzędujący Prezydent, a trasa wiedzie najważniejszymi warszawskimi ulicami. Samotne wilki zebrały się w watahę.
Podobną historię przeżyłem z Narzędziownią. 10 lat temu, dzięki płaszczyźnie stworzonej przez portal GoldenLine, powstał wyjątkowy w swej naturze projekt środowiska trenerów i coachów. Ludzie, którzy na co dzień ze sobą konkurowali, spotkali się, by wymienić się wiedzą. Początkowa nieufność, obawa przed odsłonięciem się, ustąpiła dość szybko zachwytowi nad wiedzą, którą można było zdobyć od innych. „Ja ten problem rozwiązuję w ten sposób…”, „Miałem podobną sytuację i zrobiłem wtedy tak i tak”, „Żeby nie dopuścić do tego, wykorzystuję takie narzędzia i metody” – te i podobne zdania często były olśnieniem. Powstało środowisko skłonne do dzielenia się wiedzą, doświadczeniami i wsparciem. Wokół Narzędziowni wyrosły setki biznesów. Przez spotkania, które odbywają się do dziś, przewinęło się prawie 600 osób. Samotne wilki zebrały się w watahę.
Deja vu
Dlatego, kiedy przyszedłem na pierwsze spotkanie Content Espresso, czułem się trochę, jakbym przeżywał deja vu. Choć w siedzibie Prowly byłem pierwszy raz, to znowu czułem, że dzieje się coś przełomowego. Po raz kolejny ludzie zajmujący się dość specyficzną dziedziną (bo z całym szacunkiem, ale przeciętny Kowalski nie ma pojęcia, czym jest ten cały content marketing) spotkali się i podzielili swoimi doświadczeniami. Każda, z niemal 40-tu obecnych osób, miała okazję powiedzieć dwa zdania o swojej pracy, a po spotkaniu przegadać to z innymi. Samotne wilki zebrały się w watahę.

Fascynująca opowieść Anny Iller z Allegro o tym, jak powstawały kultowe „Legendy Polskie”, zwabiła te kilkadziesiąt osób, które chciały wyjść ze swojej jaskini. Żeby dotrzeć na spotkanie, każdy z nas musiał wygospodarować dwie-trzy niezwykle cenne godziny. I każdy szedł z nadzieją, że warto.
A czy było warto?
Najlepszą odpowiedzią były jagodzianki, których po spotkaniu zostało mnóstwo. Dla każdego organizatora eventu, taka sytuacja może oznaczać jedno z dwojga. Albo były wyjątkowo paskudne, albo to, co się działo, miało dla ludzi tak dużą wartość, że zakrzywiło przestrzeń poznawczą i mało kto te jagodzianki zauważał. Chciałbym napisać, że nie były paskudne, ale mogę się tylko opierać na zasłyszanych po spotkaniu opiniach. Tym, którzy je zauważyli – bardzo smakowały. Ja stety/niestety byłem w grupie tych, którym wartość spotkania zasłoniła wszelkie atrakcje kulinarne. A po tym, jak wiele jagodzianek zostało, wnioskuję, że takich jak ja musiało być znacznie więcej.

Dzięki dziewczynom z Prowly, Sotrendera, Agencji Whites i Brand24 powstał zaczyn środowiska. Ludzi, którzy na co dzień zajmują się tworzeniem i dystrybucją treści. Chwała Wam za to! Edyta, Małgosia, Ania i Magda! Wspaniale jest uczestniczyć w takim projekcie!